Jeden pokój - cztery strefy

Od 3 lat wygląd mojego mieszkania nieustannie ewoluuje. Chociaż początki naprawdę były ciężkie - mam tu głównie na myśli stan mieszkania. Nadal marzy mi się remont kuchni, ale i na to przyjdzie czas. W tym roku a właściwie w tej chwili trwają pracą nad wymianą okien. Na pewno dużym plusem mieszkania jest jego metraż i potencjał jaki w nim drzemie. 

Przez pierwsze dwa lata salon pełnił aż cztery funkcje - sypialni, jadalni, pokoju dziennego i pracowni. Z tym ostatnim, to jest zawsze najwięcej zamieszania, ponieważ nieustannie muszę pilnować porządku, żeby po skończonym szyciu wszystko wróciło na miejsce. Chyba też dlatego tak dużo ostatnio szydełkuję - trudno o wielki bałagan przy takim zajęciu. 

W zeszłym roku, kiedy starsza Córka wyjechała na studia został mi w spadku jej pokój. Pierwszy miesiąc pokój robił za składzik :D Potem jednak zastosowałam odwróconą psychologię i najpierw zamówiłam sofę do salonu, tym samym zmuszając się do remontu pokoju i przeniesienia łóżka do mojej nowej sypialni. Bo pomimo metrażu nie było szansy na wciśnięcia sofy i łóżka w jednym pokoju. 
Pierwsze tygodnie i tak siedziałam na moim łóżku w sypialni z kompem na stoliku, bo było mi jakoś tak dziwnie traktować salon jako salon z sofą zamiast łóżka.  

Teraz całość prezentuje się mniej więcej jak na zdjęciach poniżej. Zmieniła się jedynie część sypialniana a zastąpiła ją tzw. część dzienna z sofą na czele.
Sofa ma funkcję rozkładania co bardzo ułatwia i umila wieczorne seanse na Netflixie :)

Jadalnia

Zacznijmy jednak od jadalni. Zero filozofii w tym temacie - stół i krzesła. Co prawda stół zmienił swój pierwotny kolor, ale nadal nie ukończyłam jego metamorfozy. I przynajmniej raz na kilka miesięcy pojawia się temat sprzedaży krzeseł i zastąpienie ich czymś gabarytowo mniejszym. 


Część wypoczynkowa

Kiedy tak przyglądam się zdjęciom mieszkania widzę, że jedno kompletnie się nie zmieniło na przestrzeni tych wszystkich lat - moje zamiłowanie do eklektyzmu. Tu po prostu jest wszystko co mi się podoba. Lubię łączyć różne elementy designu i czasami mogłoby się wydawać, że ociera to się o przysłowiowy kicz. Ale koniec końców osiągam zamierzony cel. Takie rozwiązanie w łączeniu stylów ma również pozytywny kontekst finansowy - można wiele zaoszczędzić dodając coś nowego do tego co mamy a jednocześnie uzyskać ciekawy wygląd wnętrza. Nie bójmy łączyć się kolorów, bawić się dodatkami i eksperymentować z Naszym stylem.  

Moim chyba największym szaleństwem w salonie jest tapeta. Nie dość, że pierwszy raz w życiu kładłam tapetę, to dodatkowo zdecydowałam się na dość konkretny motyw. Całe szczęście, że wyszło jeszcze lepiej niż sądziłam na początku. Tapetę kupiłam w stacjonarnym sklepie Rusta za naprawdę niewielkie pieniądze. 



Przepiękna tapeta z Rusta


Poniżej na zdjęciu widnieje witrynka, która jest jednym z pierwszych mebli jakie kupiłam na to mieszkanie. Jest naprawdę piękna, bardzo ciężka i solidnie wykonana. 


Część dzienna 

Uwielbiam te czarne metalowe szafki, jeden z lepszych zakupów jakie poczyniłam w ostatnich dwóch latach. I idealnie komponują się z resztą mebli w salonie.


Pracowania

I prawie na sam koniec moja pracownia. Z jednej strony było to pierwsze miejsce, które urządziłam w salonie a z drugiej strony wymagało wielu kompromisów w kwestii estetycznej i praktycznej. 



Początki...

No i chyba najlepsze zostawiłam na koniec. Tak wyglądał pokój, kiedy się tutaj przeprowadziłam. Oczywiście meble na zdjęciach to pozostałości po przednim lokatorze, które szybko dostały nakaz eksmisji ;) Ściany nie były odświeżane od dobrych kilku lat, całość była w opłakanym stanie. 



Mam nadzieję, że spodobał się Wam mały wirtualny spacer po moich skromnych włościach. Jestem naprawdę dumna z siebie i z tego ile udało mi się osiągnąć przez te ostatnie trzy lata, a nie zawsze było kolorowo. I wierzę, że to co najlepsze dopiero jest przede mną!

Ściskam ciepło!
Ewelina






Wróciłam po 4 latach ! ! !

I jak by tu zacząć po tak długiej nieobecności? Cztery lata to naprawdę spory kawał czasu. Ale jak to się mówi - "jak kocha to wróci" 😂. No to wróciłam 😁

Nie będę się zbytnio rozpisywać o zmianach jakie zaszły w moim życiu. Chcę jedynie napisać, że teraz zacznę bywać tu częściej i w końcu powoli realizuję swoje marzenia... nie o dużym domu, nie o bogactwie, ani o miłości aż po grób...a o byciu szczęśliwej poprzez tworzenie rzeczy, które będą również uszczęśliwiać innych.

Dom z poprzednich zdjęć to już zamierzchła przeszłość. Teraz jest mieszkanie, które jest moim nowym azylem. Pierwszego września minęło trzy lata jak tutaj mieszkam obecnie już tylko z najmłodszą córką, ponieważ starsza mieszka i studiuje w Oslo.

Początki nie były łatwe. Mieszkanie było w opłakanym stanie, ale bardzo ciężko pracowałam i wciąż pracuję nad tym aby zamienić je w nasz mały-wielki babski raj :) Oprócz nowych umiejętności jakie przyszło mi nabyć w ciągu ostatnich kilku lat, mogę też śmiało powiedzieć, że moim największym sukcesem jest odkrycie tego pięknego uczucia jakim jest miłość do samego siebie. Jednak to prawda, że człowiek w sprzyjających warunkach nabiera pewności siebie, przesuwa się granica w rzeczach "niemożliwych" do osiągnięcia i czerpie radość z życia nawet z najmniejszych okruchów dnia. I tak właśnie jest w moim przypadku. 

Ale nie samym remontem człowiek żyje, chociaż ja pewnie bym mogła i to ku rozpaczy moich sąsiadów. W ostatnim czasie bardzo dużo szydełkuję, ale to wynika raczej z mojej potrzeby tworzenia czegokolwiek i gdziekolwiek, a niżeli z przemyślanego procesu twórczego. To taki rodzaj terapii - zajęte ręce, zajęta głowa. Ostatnio jednak poszłam o krok dalej...medytacja przy dźwiękach szlifierki oscylacyjnej - gwarancja, że żadna myśl nie jest w stanie przebić się przez hałas maszyny 😀 a pod koniec jedyne o czym się marzy, to cisza i spokój. 

I to nie jest tak, że całkowicie zniknęłam z socjal-mediów. Z większymi lub mniejszymi przerwami okupuje INSTAGRAM 👈. 

Od czegoś jednak trzeba zacząć, więc pokażę Wam moje ostatnie prace. Znajdziecie w nich pięknego jednorożca, kocyki z liskiem i małą makramę w stylu BOHO na drewnianej gałązce...




Zaległości w blogowaniu mam nieziemskie, a oprócz tego sam blogger również się zmienił. 
Ale wychodzę z założenia, że jeżeli jest ktoś kto może za nas zrobić coś lepiej, to należy z takiej możliwości skorzystać. Mój blog potrzebował odświeżenia i z pomocą przyszła mi Karolina z Karografia. Nie jest to nasza pierwsza współpraca, ponieważ poprzedni wygląd bloga, to również była jej zasługa. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić jej usługi! 


Już pracuję nad kolejnymi postami w których mam w planach poświęcić więcej uwagi na opisanie moich prac z powyższych zdjęć min. skąd czerpię inspirację i jakimi metodami zostały wykonane.

Będzie mi niezmiernie miło jeżeli zechcecie zostać ze mną na dłużej ❤

Do zobaczenia za chwilę!
Munia












instagram @evanorge

Copyright © Creative by Munia