Całodniowa awaria z blogiem usunięta...hurrrraaa:) Akurat kiedy chciałam pisać posta, edytor odmówił posłuszeństwa. Najważniejsze, że wszystko już działa! A więc zaczynamy, będzie jak zwykle kolorowo, dużo zdjęć i wielka rozbieżność tematyczna z malutkim wspólnym akcentem -
klamociarni- zapraszam.
Od czego by tu zacząć...A więc tak tajemniczy projekt z YouTube leży sobie i co jakiś czas daje o sobie znać - skończ mnie wreszcie - wydawało by się słyszeć:P, lecz to nie ów tajemniczy projekt woła tylko moje wyrzuty sumienia. Po prostu jak coś jest monotematyczne i długie to się robi nudne, a jak się robi nudne to zaczynam robić coś nowego. I tym oto sposobem mam dużo rozpoczętych prac, które wypadałoby kiedyś skończyć :) "Kiedyś" to dobre słowo:D Ale żeby nie było, że jestem leniem patentowym, to czasami zdarza mi się coś zrobić od początku do końca niemal za jednym zamachem. I tak powstało moje pierwsze haftowane krzyżykiem serduszko cudeńko. Haftowanie tego motywu było dla mnie ogromną frajdą, bo obrazek niemal od razu był widoczny przez co tak mi się nie dłużyło jego wyszywanie. Na wielu blogach widziałam podobne i byłam pod ogromnym wrażeniem ich wykonania. Dlatego postanowiłam sama sobie sprawić taką ozdóbkę. A że ostatnio stałam się szczęśliwą posiadaczką genialnej książki o haftach, to wystarczyło tylko usiąść i haftować. Książka to
"Made in France - Cross stitch and embroidery in red, white and blue" Agnes Delage-Calvet - Anne Sohier-Fournel, Muriel Brunet - Francoise Ritz - wydanie angielskojęzyczne. Szczerze ją polecam, są w niej setki wzorów haftów krzyżykowych, pełno kolorowych ilustracji i pomysłów na ciekawe ich zastosowanie.
Najpierw jesienią straszyłam i wrzos pokazywałam a teraz jakoś świętami u mnie powiało:) To przez połączenie czerwonego i białego, choć mogę Was zapewnić, że ten wzór jest jak najbardziej letni. Muszę się przyznać, że jeśli chodzi o ozdoby świąteczne, to zaczynam robić je od września, bo niby tyle czasu do grudnia, ale zawsze po drodze coś wyskoczy i potem się okazuje, że jest już grudzień. Ale skoro jeszcze mamy sierpień i kalendarzowe lato, choć za oknem raczej powoli już jesiennie się robi, to obiecuję, że do września ani słowa o grudniowych świętach :)
Na wstępie pisałam, że będzie o klamociarni, więc skoro słowo się rzekło... a do serduszka jeszcze powrócę w duecie z moim znaleziskiem po liftingu - ale za nim to nastąpi, przedstawiam moje łupy - zdjęcia były robione w mega tempie, bo Ola spała i gdyby w to wszystko wpadła, to marny by był los moich skarbów:)
Większość z tych ramek jest już pomalowana i wyczyszczona, szczególnie jestem dumna z tego okazu poniżej. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia przed i po, widnieje ona jednak na pierwszej fotografii z klamociarni po prawej stronie u góry. Była koloru bordowego a wewnątrz była jakaś imitacja namalowanego obrazu. Druga ramka jest podobna, lecz i ją już machnęłam pędzlem. Reszta rzeczy w tym lampa jest już przemalowana i ma nowy abażur, ale o tym przy następnej okazji.
Ramkę pomalowałam najpierw na biało, potem machnęłam gdzieniegdzie szerokim pędzlem farbą zielono - niebieską. Na koniec zastosowałam po raz pierwszy lakier postarzający dwuskładnikowy i oto co wyszło...
Wewnętrzna część ramki ukazuje jej kolor:
Efekt starej ramki osiągnięty. Jupi!
No i tak sobie pomyślałam, że można by było połączyć ze sobą te dwa okazy i zawiesić na ścianie jako jedną całość....
Potrzebuję jeszcze parę ramek i moja twórcza ściana będzie skończona i nią też się będę mogła Wam pochwalić:)
Na koniec raz jeszcze moje haftowane serduszko, podaję Wam je na mojej dłoni :)
Naprawdę bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za bardzo miłe słowa i miłe opinie. To miejsce jest moim lekarstwem na bolączki dnia codziennego. Do zobaczenia....:*
Pozdrawiam cieplutko
Munia