Wpadłam po uszy...:)

Można by powiedzieć, że wpadłam po uszy... :P Szyję, szyję i szyję. Przy okazji organizowania CANDY, uszyłam też kilka innych koszyczków. Trochę na zamówienie i trochę dla siebie, bo jak wiadomo szewc w dziurawych butach chodzi.

Koniecznie muszę kupić nowy jasny obiektyw do aparatu. Przy ładnej pogodzie zdjęcia wychodzą fantastycznie, niestety więcej pochmurnego nieba niż słońca u mnie, więc zdjęcia nie są takie jakbym chciała żeby były. A może ktoś wie dlaczego tak jest, że na podglądzie w lustrzankach zdjęcie wygląda jasno a po zrzuceniu na komputer, jest one ciemne? Lampy błyskowej nie używam, bo nie lubię a zależy mi na ładnych i jasnych zdjęciach ... 




Staram się zawsze jakoś przygotować tło dla moich szyjątek. Przez co bardzo dużo czasu tracę na przygotowania do zdjęć, obrabiania ich w programie graficznym, bo samo pisanie postu to już pikuś. Ale uwielbiam to robić :) Po prostu moje życie bez komplikowania go, byłoby takie nudne hehe ;)


 

Aaaa i ten jest moim faworytem, wręcz jestem zakochana w tych barwach. Mój Ci ON :D






Jak widać na zdjęciu powyżej kończę właśnie szyć kolejnego miśka, więc na brak zajęć nie mogę narzekać. A i jeszcze wczoraj dostałam nowe materiały, więc radość sięga zenitu na myśl jakie cuda mogę z nich stworzyć... 

Słonecznej niedzieli Kochani
Munia

Tasiek powrócił ...

Szybki post na znak tego, że żyję bo szyję ;)

Ptaszki przyleciały i...ćwierkają, że wiosna się zbliża... 
A jak u Was z tą wiosną ?

 
 

Pomysł odgrzewany, ale bardzo lubię takie eco mobile na patyczku. 



Dzisiaj dostałam nowe materiały i to takie jakich jeszcze nigdy nie miałam pod igłą od maszyny. Zacznę od mniejszego projektu, bo nie wiem czy się polubimy przy bliższym kontakcie,  chociaż po pierwszym wrażeniu jestem w nich zakochana :)

Zmykam Kochani do maszyny :*
Munia

Zmiany, zmiany ... sypialnia

Kolejne pomieszczenie prawie skończone. Znowu zostały mniejsze i większe detale do wykończenia, ale efekt został osiągnięty !

Taddammm ! ! !


Kto tu zagląda wie, że wcześniej pokój był różowy. Można go sobie zobaczyć tu i tu.

Postanowiłam zmienić kolor, bo z czasem róż zaczął mnie przygniatać w tym pokoju. Niby wszystko ładnie, kolor nie był zbyt intensywny, ale w połączeniu z zabawkami Oli i przybywającymi durnostojkami:) wkradł się lekki chaos. Padło więc na szary. W sklepie kolor wydał mi się super, w domu po otwarciu puszki farba wydawała się dość jasna...No więc nie do końca po mojej myśli. Pomyślałam nawet przez chwilę, że może źle zmieszano nam farbę. Przy pierwszym zetknięciu farby ze ścianą (a ściana była różowa - dla przypomnienia:) ), wyszedł kolor przypominający błoto.... I znowu dopadła mnie lekka konsternacja .... Ehh

A potem zachorował K. i na dwa dni wstrzymano prace remontowe. 

No więc ja w tym czasie zorganizowałam małe Candy (klik)(wciąż aktualne, więc zapraszam), uszyłam kilka koszyczków, girland i innych dupereli. W końcu K. wyzdrowiał i skończyliśmy pokój. Juuupppiii :)

Odświeżyłam też drzwi od szafy wnękowej - wkrótce zamierzam ją wytapetować, ale na razie siedzę cicho i nie wymyślam, bo został jeszcze salon do pomalowania :P I wiecie Kochane Babeczki jak to jest, jak się zacznie za dużo "chcieć" a Naszej drugiej połówce niekoniecznie ....

Wracając do pokoju. Kolor po wyschnięciu i pomalowaniu drugiej warstwy rozwiał moje wcześniejsze obawy i teraz jest tak jak chciałam żeby było. Niezła zmiana, co? Mi się szalenie podoba.



Nad Oli łóżeczkiem zawieszę lampkę (w trakcie metamorfozy) i myślałam też o jakieś półeczce na jej duperelki ...


Jeszcze słowo o kąciku Alexandry - w łóżeczku K. wyciął szczebelki a resztę przyciął i z powrotem  włożył. W ten sposób Córcia ma swobodę w wychodzeniu w nocy jak i w dzień, a w czasie snu nie wypadnie i może bez problemu do nas przywędrować :)


Kolor dość kapryśny i co zmiana światła, to inny kolor na zdjęciach. Ogólnie kolor jest szary jak na większości zdjęć. Akurat na tym poniżej właśnie wygląda jak to "błoto" z pierwszego wrażenia K. na widok pomalowanej ściany...


Między czasie kiedy robiłam zdjęcia, wlatywała Olcia i podwędzała mi ciastka i teraz nawet zauważyłam, że coś majstrowała na tablecie, bo widzę jej paluszki odciśnięte na ekranie :P

Wciąż nie mogę się zdecydować na jeden konkretny styl w mieszkaniu :P Ale coś powoli zmieniam. W sypialni oprócz koloru zmieniłam również górną lampę. Wcześniej mieliśmy dużą papierową różową (!) kulę z IKEA. Teraz mam taką nie za dużą z kryształkami. Oczywiście nabytek zakupiony w pracy - Bohus :)


Na półkę nad łóżkiem przywędrowała grafika w czarnych ramkach.



Do czytania wybrałam ścienną metalową lampę. K. też się spodobała, więc muszę dokupić jeszcze jedną na jego stronę.


A na koniec jeszcze małe zestawienie :)



Pokój może teraz jasnością nie powala, ale w letnie miesiące będzie się sprawował idealnie, gdy przyjdą długie dni i białe noce.

Bardzo dziękujemy za wszystkie przemiłe komentarze pod postem Kuchnia po liftingu. Cieszymy się ogromnie, że tak się Wam spodobała.


Pozdrawiam Wszystkich Zaglądaczy i do zobaczenia wkrótce :*
Munia

Równomierne podwijanie materiału - DIY

Post ten dedykuję mojej Siostrze :*
- Siorka do dzieła ! ! !

Chciałam się z Wami podzielić moim sposobem na podwijanie materiału. Sposób ten sprawdza się idealnie jeśli mamy do podwinięcia dłuższą tkaninę np.na zasłonę. Nie trzeba zaznaczać ołówkiem ani męczyć się z linijką, można też szyć bez fastrygowania - jedyny warunek jest taki, że materiał musi być prosto skrojony, ale to przecież podstawa przy podwijaniu.

Tak więc owym pomocnym "narzędziem" przy tego typu sprawach jest...papierowa zakładka :) Wycięłam ją z dość sztywnej tekturki. Mam takich kilka od 0,5 cm do 3,5 cm.


Bo najprostsze metody są najlepsze ;)



Składam materiał na dwa razy, jeśli jest dość śliski można zagiąć raz i przeprasować, a później czynność powtórzyć. Przytrzymuję palcem i delikatnie dociskając zaprasowuję. Zakładka znajduje się w "tuneliku". Prasując warto zwrócić uwagę, by utrzymywać tą samą szerokość



I na koniec otrzymujemy równomiernie podwinięty materiał gotowy do przeszycia :)



Mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu mój sposób ma szybkie podwijanie ;)

Buźka
Munia

Kuchnia po liftingu ! ! !

Ostatnie tygodnie upływają pod hasłem "remont". Oczywiście bardzo mnie to cieszy i raduje, bo już od dawna myślałam o jakiś zmianach. Jedyne co mnie zawsze powstrzymywało, to myśl, że mieszkanie wynajmujemy i że jest to tylko strata pieniędzy. 

Zaczęło się niewinnie... Mąż poszedł do właściciela powiedzieć, że chcemy okna w domu pomalować i odświeżyć pokoje. Od słowa do słowa i się okazało, że właściciele chcieli nam zmienić meble kuchenne. Normalny człowiek by się zgodził, ale nie ja :P Bo ja wiem jakie to miały być meble. Z płyty, zwykłe, taśmówki bez tego czegoś. Ot zwykłe szafki. A do tego trzeba by było zdemolować całą kuchnię. Odpada, pomyślałam...gruzu będzie co niemiara, a do tego na fachowców pójdzie majątek - ok! nie moje pieniądze, ale czasami trzeba doradzić, odradzić komuś zupełnie obcemu jeśli wiemy, że jest inne wyjście. No i najważniejsza sprawa - ocaliłam drewniane meble ;)

Jestem całkowicie zakochana w skandynawskich wnętrzach, przeglądałam ostatnio mnóstwo gazet i blogów z kuchnią w roli głównej i widziałam, że często ludzie decydują się jedynie na przemalowanie szafek i zyskują niemal nową kuchnię. Idąc tym śladem zrobiliśmy co następujące:

- przemalowaliśmy szafki z koloru taki nijaki "cafe latte" na biały,
- wymieniliśmy blat - i wcale tak łatwo nie było, bo się okazało, że jakimś cudem blat jest wciśnięty w ścianę a do tego obity z dwóch stron dechami, które to tworzą niby ścianę - mam na myśli tą część między ścianą od zlewu a tą dłuższą na której wiszą odkryte szafki z półkami.... 
- na ścianach pod szafkami położyliśmy białe kafle,
- zmieniliśmy lampę pod sufitem na zwykłą wiszącą,
- pozbyłam się swojego "twórczego kącika", zyskując przy tym więcej miejsca na stół kuchenny
- nowe oświetlenie pod szafkami,
- wymieniliśmy okap na ten sam model i firma, tylko z tą różnicą, że jest nowy i chodzi ciszej :P

 Marzy mi się lodówka w stylu retro, ale na tym mieszkaniu pozostanie ona jedynie w sferze marzeń.



Kuchnia teraz jest bardzo jasna, wcześniej dominował kolor "cafe latte" i dość przytłaczał resztę. Ściany i szafki miały więc ten sam kolor. Na blacie był położony laminat w niebiesko-białą kratkę, a wnętrza półek były różowe :P Tak, wiem....chyba mnie upośledziło wzrokowo wcześniej, ale już wróciłam na ziemię :D
Teraz mimo kolorowych detali kuchnia wciąż pozostaje lekka i niezagracona. 




Zasłony do kuchni uszyłam z białego lnu a na siedziska krzesełek pokrowce.
  


Do wymiany została bateria w zlewie, do pomalowania kilka detali w meblach, do przyklejenia listwy przy półkach i blatach, do pomalowania komoda, która się nie załapała na sesję a stoi po prawej stronie od stołu lub jak kto woli zaraz przy wejściu do kuchni i na koniec remontu machnąć pędzlem okna i parapet.


A na koniec zdjęcie starej kuchni... Długo się zastanawiałam czy w ogóle je tu umieszczać, ale inaczej nie da się tego opisać słowami jak było przed... Zdjęcie robione telefonem w trakcie rozpoczętego remontu, co potęguje dramatyczny wygląd kuchni :P

 







Przed
&
Po























Miałam mały problem z umieszczeniem zdjęć obok siebie - czy może mi ktoś napisać czy dwa ostatnie zdjęcia są w jednym rzędzie czy osobno? - Z góry dziękuję :*


Ściskam Was ciepło z bezdeszczowego Kristiansund 
Munia :)

A wkrótce kolejny post i kolejne zdjęcia tym razem z odmienionej sypialni ;)

instagram @evanorge

Copyright © Creative by Munia