Zwierzakowy koszyk na zabawki

Postanowiłam uszyć ostatnio materiałowy koszyk z rączkami. 
Idealnie spełnia swoją rolę. Ola trzyma w nim maskotki, czasami wsypuje klocki Lego i wędruje z nimi do salonu. Dzięki rączkom jest bardzo praktyczny.
Do jego uszycia zainspirował mnie tutorial Agei klik. Trochę pokombinowałam z łączeniem materiału i wszywaniu rączek oraz dna, ale ogólnie pomysł wart uwagi. 



Na pewno trzeba być dokładnym przy łączeniu materiału, bo to bardzo ułatwia późniejsze zszywanie. Na początku byłam trochę w gorącej wodzie kąpana, ale gdy przyszło mi pruć drugi raz, to wtedy już nie było mowy o fuszerce ;)




Jeśli chodzi o materiał w zwierzaki, to muszę Wam powiedzieć, że odleżał swoje... Kupiłam go ponad 8 lat temu w Polsce w SH . I tak wędrował ze mną aż zawędrował do Norwegii. Musiał odleżeć swoje a ja musiałam się też przekonać do takich kolorów. 




Trzeba przyznać,  że nawet jak na mnie to zaszalałam z kolorami. Ale najważniejsze, że podoba się Oli. Prałam już go raz w automacie i nic się nie zdeformował, a to dlatego że flizelinę z klejem umieściłam w wewnętrznej części i przeszyłam na krzyż. W sumie to użyłam dwóćh różnych typów flizelin, żeby koszyk był w miarę sztywny. 

Zawsze ma być krótki post i zawsze siadam na chwilkę i ZAWSZE zajmuje mi to ponad godzinę hihi

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Miś też się ucieszył, że się tak Wam spodobał :)

Ściskam Was -
- Munia 

Tildowy Niebieski Miś :)

Można by powiedzieć, że jestem już zdrowa - chyba praca mnie wyleczyła :P i szczerze mówiąc ciężko o dobrą formę, kiedy wokół wszyscy zakatarzeni ... Ale chorować więcej w najbliższym czasie nie zamierzam !

Jakiś czasu uszyłam pierwszego Tildowego Misia. Było trochę zabawy przy jego zszywaniu, ale wszystko wyszło tak jak powinno. Misia uszyłam z tildowego materiału w białe różyczki na niebieskim tle. 
  



Skoro mamy już jesień, to zmrok zapada szybciej. Zdjęcia robione na ostatnią chwilę przed szarówą, ale tej pory roku nie zamieniłabym na żadną inną. Kocham jesień, deszcz, wietrzną pogodą... a w domu świece, zapach ciasta i ogólne wyciszenie po lecie... Tak można wypocząć, zrelaksować się nawet po ciężkim dniu w pracy. Jak dla mnie jesień mogłaby trwać zdecydowanie dłużej, bo przecież za 3 miesiące są już święta... I wtedy znowu pośpiech, bo zakupy, bo prezenty, bo ozdoby, bo gotowanie i pieczenie... Jesień nie wywiera presji, że trzeba wychodzić, bo ciepło, bo słońce, że na plażę... Jesień każe odpoczywać :)

Wracając do Misia to najwięcej zabawy było przy ręcznym przyszywaniu uszu i łapek...



Szczególnie podoba mi się nosek pluszaka. Najpierw miał być  namalowany, potem przyklejony aż w końcu został wyszyty. Dać kobiecie wybór, to ją unieszczęśliwić :)



Pozdrawiam Wszystkie Stałe i Nowe Bywalczynie :) Cieszę się, że mnie odwiedzacie ! 

Buziaki :*
Munia



Do przemiłych Użytkowniczek Google Chrome :) - pomocy !

Edycja 13.09.2013
Wszystko wróciło do normy. Chyba taka zachciewajka blogera, że różne rzeczy znikają i niespodziewanie się pojawiają...


Od kilku dni dziwne rzeczy mi się dzieją....  W przeglądarce Internet Explorer wszystko jest w porządku, natomiast w Google Chrome nie widzę górnego paska na mojej głównej stronie muniawnorwegii.blogspot.com, ten dzięki któremu mogłam się logować na mój blog i zniknęła mi lista obserwatorów!!!! Obecnie używam Windowsa 8... Czy ma któraś z Was Kochane Dziewczyny jakieś pomysły? Czy u Was się wyświetla na mojej stronie wszystko tak jak zawsze??

Bardzo proszę o jakąś radę....

Dziękuję i buziaczki przesyłam :*:*:*
Munia

O laptopie, o salonie, o sypialni...

  Znowu się gdzieś zawieruszyłam.
Jakieś fatum chyba Munię dopadło :/

Najpierw zepsuł się komputer... a właściwie to poszła matryca i coś z rozruchem. Mam tylko nadzieję, że przede wszystkim zdjęcia da się odzyskać... ;(
W pierwszej chwili była złość, potem łzy - przez trzy lata zebrałam sporą kolekcję rodzinnych zdjęć, mnóstwo folderów z e-bookami, inspiracjami, wzorami do haftowania, szycia. I teraz Polak to mądry po szkodzie... i wszystko będę już grzecznie zgrywać na dysk zewnętrzny. No ale bez komputera i to w tych czasach, to jak bez ręki. Mogłam zaryzykować i przesiąść się na stacjonarny PC mojego dużego Dziecia, ale świadomość przebijania się przez te wszystkie programy i niby ulepszenia zainstalowane na nim, to doszłam do wniosku, że ja już chyba wolę pozostać bez ręki, tzn.bez komputera :)
Trzeba było kupić nowy sprzęt dla Muni :) 
Mężo szybko podjął męską decyzję o zakupie komputera, bo wiedział jak ważne jest dla mnie blogowanie, że jest to niemal moja psychoterpia na bolączki dnia codziennego, że oprócz tego czerpię dużo inspiracji przydatnych w szyciu, w dekorowaniu mieszkania ...
 Zawsze pozostaje też tablet, ale on raczej nadaje się do przeglądania stron a nie blogowania czy obróbki zdjęć. Wybór sprzętu był oczywiście dość spory, ale trzeba było wybrać ten najodpowiedniejszy. 
Pierwszy wybór okazał się nietrafny i po tygodniu komputer wylądował w sklepie. Drugi okazał się strzałem w samą dziesiątkę i teraz sobie mogę już klikać szczęśliwa w klawiaturkę:)

No ale żeby nie było, że tylko sprzęt się zepsuł. Między czasie przypałętała się małżeńska angina :) My z Mężem na antybiotyku byliśmy cały tydzień, przemęczyliśmy się ogromnie, bo rano trzeba było zawieźć Olę do przedszkola,  żeby nie siedziała z nami zdechlakami w domu, Pati szła do szkoły, więc mieliśmy kilka godzin, żeby wypocząć i wyleżeć choróbsko. Niestety jak tylko się lepiej poczułam, bo antybiotyk zaczął już działać po trzech dniach, wyszłam dwa razy do miasta coś załatwić i teraz do Was pisze Kochane dziewczynki z zapaleniem oskrzeli...przeziębiłam anginę :/ Ale już będę siedzieć spokojnie w domku, a w środę wracam do pracy, więc muszę być zdrowa.


Dzień przed zepsuciem laptopa, zrobiłam mnóstwo zdjęć. Pierwszy raz nie zgrałam wszystkich zdjęć na komputer, zrzuciłam te najładniejsze według mnie a resztę zostawiłam, żeby potem sformatować kartę. Dobrze, że o tym zapomniałam, bo bym nie miała co Wam teraz pokazać a na robienie nowych zdjęć nie mam sił.

Zaczniemy od salonu - tu chyba najczęściej i najwięcej jest zawsze zmian.


Kącik ramkowy wzbogacił się o kilka ramek. Oczywiście wszystkie są z odzysku, przemalowane i odnowione :)





Hihi dopiero teraz zauważyłam, że na wszystkich zdjęciach pomiędzy półką a ścianą jest tzw."zajączek" czyli jakiś refleks świetlny. W dniu w którym robiłam zdjęcia, była przepiękna słoneczna pogoda, a że za oknem mam wodę, to często od niej odbija się słoneczko i wówczas po domowych ścianach biega mnóstwo takich "zajączków" :)

Zdjęcie poniżej w nieco cieplejszej tonacji


W skrzyni o której ostatnio TU (klik) pisałam, była też taka deseczka z napisem i żal mi było jej wyrzucić - w końcu nic nie może się zmarnować :) Wcześniej służyła zapewne jako podziałka.



Kupiłam ostatnio bardzo fajną drewnianą komódkę. Składa się ona z 9 szuflad - 6 metalowych i 3 drewnianych. Dzięki swoim niezbyt wielkim wymiarom jest bardzo praktyczna a zarazem szufladki są dość pakowne. Na wytłaczarce do etykiet zrobiłam etykietki z cyferkami od 1 - 9.
Początkowo chciałam tam trzymać swoje przydasie, ale Ola dała mi do zrozumienia, że ona tam będzie trzymać swoje zabawki i szybko mnie stamtąd wyprowadziła :)



I sypialnia...
W końcu udało mi się kupić ładną i dużą patchworkową narzutę. Jest ona dość sporych wymiarów 250*260 cm, więc idealnie pasuje na Nasze łóżko. Kupiłam też materiał w kwiatki, którego motyw widnieje na narzucie. Uszyłam z niego dwie poszewki na poduszki 50*60cm. 
Tą z jelonkiem uszyłam wcześniej na zamówienie, a że materiał bardzo przypadł mi do gustu, to sprawiłam sobie taką samą :)




Choć jest południe ja zmykam spać. Muszę wyzdrowieć i mimo, że ja tak bardzo nienawidzę leżeć bezczynnie, to czasami trzeba tak właśnie wypoczywać żeby zregenerować siły...



Spokojnej niedzieli i zdrówka Wam życzę :*

Munia

instagram @evanorge

Copyright © Creative by Munia