Tasiek..:)

Nasza najmłodsza pociecha jest na etapie wydawania z siebie słów, które dla niewtajemniczonych mogą brzmieć nieco niezrozumiale. Tak więc tytułowy "tasiek" to nic innego jak ptaszek! :)

Ostatnio niemal nie odstępuję mojej maszyny na krok. Oczywiście są to ostatnie dni naszej bardzo owocnej współpracy, bo niedługo czas wracać do pracy :) Ale póki co stworzyłam dwie zawieszki. Jedna już znalazła nowy dom a drugą zostawiam dla siebie, tzn. taką mam nadzieję. 





Taka zawieszka nie jest niczym zmyślnym, ale z przyjemnością ją tworzyłam. Zresztą nie zawsze trzeba ślęczeć nad czymś długimi godzinami, żeby efekt nas zadowolił.

Druga jest niemal identyczna. Różni się jedynie kolorem wstążki. Dobór materiałów również podobny.





Niestety dzisiaj miałam problem z blogiem. Nie mogłam wrzucać zdjęć w taki sposób w jaki zapisałam je w programie graficznym. Muszę przerobić zdjęcia na nowo i wtedy będę mogła się Wam pochwalić... ale ciii niech to będzie niespodzianka :)


Edycja 28.06.2013:
Tak się pospieszyłam z wrzucaniem zdjęć i opisem, że zapomniałam wspomnieć, że całość jest zamontowana na gałęzi z brzozy, która ma wywiercone otwory na sznurki. Sznurek, którego użyłam, to zwykły lniany sznur używany w ogrodnictwie :)

Pozdrawiam cieplutko z wiecznie widnej ostatnio Norwegii :)
Munia



U Nas w domu jest cyrk :)

Mój Kochany Mężo na widok tych girland stwierdził:
"... to już teraz będziemy mieli w domu zupełnie jak w cyrku :) " Przyjęłam to jako formę wyszukanego komplementu :*


Tak mi się spodobało szycie girland z trójkątów, że za jednym zamachem powstały trzy. Szyje się je prosto i w ciągu godziny powstały trzy. Ciężko uchwycić ich kolory, bo jak nie rażące, to wychodzą mdłe i nijakie :/


Już wcześniej widziałam je w książkach TILDA, różnych magazynach oraz na innych blogach. Sprawdzają się idealnie w każdym pomieszczeniu i można tworzyć różne zestawy. Więc z tej zazdrości :) ich posiadania sprawiłam sobie takie własne girlandy :)


Przyznam się, że dość długo wzbraniałam się przed ich uszyciem a niepotrzebnie. Każda składa się z 7 trójkątów.



Dziękuję wszystkim nowym i starym bywalcom za komentowanie i obserwowanie mojego bloga :*

Ściskam Was mocno
Munia

Bo ja kocham kolory ... ! ! !

Witajcie Kochani :)
I znów mnie tu trochę nie było. Ja już nawet nie będę pisać o tym, że wiecznie mi na wszystko brakuje czasu i wiecznie jestem ze wszystkim w tyle... żeby nie rzec, że utknęłam na twórczym i życiowym zad...piu :D Dlaczego "czas" nigdy nie chodzi spać?
Wciąż rozpracowuję nową maszynę do szycia i często mnie zadziwia swoimi funkcjami, a ja się czuję jakbym dopiero zaczynała przygodę z szyciem... :) Jestem samoukiem i czasami brakuje mi wiedzy na temat szycia, ale od czego jest internet i fachowa literatura?  No i to wszystko oczywiście nie obywa się bez metody prób i błędów, łamania igieł i szewskiego języka.



Jakiś czas temu kupiłam kilka poduszek, które czekały i czekały na dnie szafy, aż im w końcu uszyję jakieś poszewki.


Wczoraj pierwszy raz zmierzyłam się z patchworkiem i nie obyło się oczywiście bez fuszerki. Uszyłam poszewkę z 9 kwadratów w 2 kolorach. Mam nadzieję, że na zdjęciu nie widać niedokładności :) Do poszewki uszytej w zeszłym roku, doszyłam aplikację z jelonkiem.




Dzisiaj powstała kolejna patchworkowa poszewka, ale tym razem jestem zadowolona z efektu mojej pracy :


Poszewka poniżej, to jedna z moich pierwszych uszytych w zeszłym roku na nowym nabytku, w której połaczyłam kilka materiałów, no ale patchwork to to nie jest;)



W temacie "poszewek" absolutnym Mistrzem jest dla mnie Aneta z blogu "Drewniana szpulka" :) Na prezentowanych zdjęciach widać, że każdą rzecz niesamowicie dokładnie dopracowuje a efekty podziwiam z rozdziawioną buzią!

Niestety białe poszewki u mnie w domu się nie sprawdzają. Od momentu położenia poduszki na kanapie do momentu jej wybrudzenia, to dosłownie kilka chwil. Czasami mam wrażenie, że kolor biały oddziałuje na moich domowników jak płachta na byka :) Dlatego moje podusie są kolorowe, łatwiej kamuflują, to czego nie lubię - plamiska te małe i te duże :D

Kilka postów wcześniej pokazywałam niebieskiego konika którego haftuję na kremowej kanwie. Powstały dwa - niebieski i zielony, teraz kończę czerwonego. Od samego początku wiedziałam co chcę z nimi zrobić, więc już mi się morducha cieszy na samą myśl, kiedy będę mogła Wam pokazać efekt końcowy.





Na koniec mały recykling z resztek materiałów. Sercowa girlanda, która wciąż szuka swojego miejsca w domu...



Na jednym z blogów powierzchownie przeczytałam, że Wujek Google wprowadza jakieś zmiany na blogspot od lipca tego roku. Czy któraś z Was dziewczynek wie o co chodzi ? Zrozumiałam, że nie będzie już obserwatorów i jeszcze jakieś zmiany z komentarzami. Takie ogarnianie zmian zawsze mi zabiera sporo czasu i często potem zniechęca do działania. No ale jak trzeba będzie, to i to się jakoś strawi :)

Ściskam Wszystkich cieplutko
Munia

instagram @evanorge

Copyright © Creative by Munia